środa, 2 kwietnia 2014

Rozdział 1

Godzina 7 rano. Meredith obudził dźwięk odpalanego auta. Spojrzała na zegarek i nakryła się cała kołdrą. Pewnie tatko jedzie do pracy. Była załamana. Za dwa tygodnie jest koncert One Republic. A ona na nim nie będzie! Miała uzbieraną całą kwotę, lecz nie zdążyła kupić biletu. Wyprzedały się godzinę przed tym jak wbiegła do sklepu muzycznego. Patrzyła na sprzedawce ze łzami w oczach, a gdy wróciła do domu schowała twarz w poduszce i krzyczała najgłośniej jak mogła. Dodatkowo nie uśmiechało się jej iść na jakiś głupi koncert One Direction na, który miała iść już dzisiaj wieczorem. Gdy powiedziała o tym swojej najlepszej przyjaciółce Emmie, ta mało nie płakała ze śmiechu. Meredith była zła, że przyjaciółka się z niej naśmiewa, chociaż wiedziała, że gdyby takie coś zdarzyło się jej, ona za pewne również by się śmiała. Meredith nie chciała iść na ten koncert, nawet chciała powiedzieć to swojemu ojcu, lecz gdy weszła do jego gabinetu i ujrzała go śpiącego na biurku, stwierdziła, że nie może tego zrobić. Ojciec bardzo się starał. Meredith wiedziała, że pewnie długo musiał pracować aby zarobić na VIP-owskie wejściówki na ten koncert. Z rozmyślań wyrwała ją Elen. Dziewczynka wpadła do pokoju jak huragan i wskoczyła na łóżko siostry. Ta odkryła głowę i spojrzała na rozczochraną czuprynę siostry. Uśmiech sam wskoczył jej na twarz.
 - Cześć brzydalu - przywitała się z młodszą siostrą.
 - Siemka! - krzyknęła dziewczynka podskakując na łóżku. - Słuchaj skoro idziemy dzisiaj na ten koncert, to może chociaż przesłuchamy ich piosenki?
Meredith spojrzała na siostrę. Nie miała na to ochoty. Miała już dość tych ludzi, nawet nie będąc na ich koncercie. W całym Londynie porozwieszane były plakaty zapowiadające ich koncert, w radiu i telewizji od poniedziałku cały czas o tym mówili. Lecz stwierdziła, że może to i dobry pomysł, w razie gdyby tatko się czegoś dopytywał o tym zespole, może chociaż poda tytuł jakiejś piosenki, kłamiąc, że jest to jej ulubiona. Wzięły razem z siostrą laptopa na kolana i włączyły youtube. Wyszukały zespół One Direction i włączyły pierwszą lepszą piosenkę. Najpierw " Story of my life" a potem "Best song ever". Obie piosenki, co przyjęła ze zdziwieniem, nawet wpadły jej w ucho. Patrzyła na teledyski i na twarze chłopaków z zespołu. Na zdjęciach wyglądali zupełnie inaczej, a pierwszym razem jak ich widziała kilka lat wstecz wyglądali jak dzieci. Po przesłuchaniu jeszcze kilku piosenek weszły w internet, żeby poczytać i sprawdzić, kto wchodzi w skład zespołu. Nie jacy: Harry Styles, Liam Payne, Zayn Malik, Nail Horan i Louis Tomlinson. Wszyscy powyżej dwudziestki. Czytały wszystko co napotkały. Ile mają lat, co lubią, gdzie mieszkają.
 - Ty patrz jeden z nich pochodzi z Wolverhampton - Elen wskazała na ekran komputera.
 - Tam gdzie mieszka ciotka Rosalie - krzyknęły obie z uśmiechem na ustach, na wspomnienie szalonej starszej ciotki, do której zawsze jeździły na wakacje i w częste odwiedziny. Zawsze faszerowała je różnymi ciastkami, ciastami i cukierkami. 
Po odwiedzeniu ponad dziesięciu stron odłożyły komputer na stolik. Miały dość informacji, a raczej wiecznie głupich komentarzy na temat członków zespołu od ich psychicznych fanek. Rozumiała, że można być czyimś fanem i kogoś bardzo lubić, ale żeby wypisywać takie rzeczy jak niektóre dziewczyny, to był szczyt wszystkiego. Początkowo bawiło je to, ale z czasem zaczęły obawiać się tego koncertu. Dowiedziały się bardzo wiele na ich temat. Wystarczająco, żeby przez jakiś czas ukrywać przed ojcem fakt, że pomylił zespoły. Niby podobnych do siebie nazwą, jednak zupełnie się od siebie różniących. Dziewczyny wstały z łóżka, Elen poszła się umyć i ubrać, po chwili Meredith zrobiła to samo. Zeszła na dół i zrobiła śniadanie dla siebie i siostry.
 - O której jest ten koncert? - Elen weszła do kuchni i usiadła przy stoliku.
 - O 20 - odpowiedziała dziewczyna. Gdy skończyła szykować śniadanie podała młodszej siostrze talerz, wzięła swój i zaczęły jeść.
Po skończonym śniadaniu Meredith poszła do swojego pokoju. Musiała się odstresować. Po chwili do jej pokoju wpadła Emma.
- Siemka - przywitała się dziewczyna i rzuciła się na łóżko. - Boże jaki powalony dzień. Normalnie nie wierze. Dzisiaj pisał do mnie Josh, no wiesz ten z czwartej klasy. Chłopak jest niezwykle przystojny, ale nie pasujemy do siebie i w ogóle. Po za tym ...
Meredith patrzyła na przyjaciółkę, cała ona! Blondynka o błękitnych oczach. W miarę wysoka o kobiecych kształtach. Zawsze miała większe powodzenie u facetów niż ona. Niska, ciemne włosy, brązowe oczy ... Czasami jej zazdrościła wyglądu. Emma co miesiąc miała nowego chłopaka, a ona? Jak na razie tylko jednego.
- ... no i nie wiem co mam zrobić. Powiedz mi Meri co ja mam zrobić?! - Emma spojrzała na przyjaciółkę, która siedziała na łóżku z rozbawieniem spoglądając na nią.
- A skąd ja mam to wiedzieć? - zaśmiała się. - Miałam tylko jednego chłopaka. W dodatku w gimnazjum.
Emma przewróciła oczami i wstała z łóżka.
-Ale z Ciebie przyjaciółka! Nawet doradzić nie potrafisz. Znajdź se chłopa w końcu. - mruknęła, po czym znowu usiadła na łóżku. Teraz na przeciwko Meredith. - Teraz powiedz mi. Idziesz na ten koncert?
Meredith spuściła wzrok. A co miała innego zrobić? Nie pójść? Złamać serce ojcu? Rozczarować go? Wbić mu nóż w plecy? Nie mógł się dowiedzieć, że pomylił zespoły, że pomylił się aż tak bardzo.
- Tak idę. - mruknęła w odpowiedzi.
- Niech zgadnę? Robisz to dla ojca? - Meredith skinęła głową. - Z jednej strony mi Ciebie szkoda, bo musisz iść na ten koncert. A z drugiej jestem zarówno dumna jak i pełna podziwu. Robisz to wszystko dla ojca, byle by go nie zranić.
- A co mam zrobić? Nie pójść? Nawet nie chce wiedzieć ile kasy musiał wydać na te bilety, zwłaszcza na ich koncert - Meredith wstała z łóżka i podeszła do szafy. - Poza tym nie chce go zranić i w pewnym sensie rozczarować. Wystarczy, że matka to zrobiła. Znalazła se innego fagasa i wyjechała do Hiszpanii.
Emma patrzyła na plecy koleżanki i wiedziała, że zadała złe pytanie w złym momencie. Szybko wstała z łóżka i podeszła do przyjaciółki po czym mocno przytuliła się jej do pleców. Meredith uśmiechnęła się szeroko sama do siebie. Jak bardzo się cieszy, że ma taką przyjaciółkę jak ona!
- Teraz mi pomóż. To że nie jest mój zespół wcale nie oznacza, że muszę iść jak ubrana byle jak! - w żartach ode pchała koleżankę od siebie.
- Ty mi nie pomogłaś z Joshem więc myślisz, że ja Ci pomogę w sprawie ubioru? - Emma zrobiła obojętną minę. Usiadła na łóżko i zaśmiała się. - Dobra pokazuj co tam masz. Najpierw ciuchy a potem zrobimy Cię na bóstwo!

-Wyglądasz ślicznie skarbie. - Matthew stał w przedpokoju z kluczykami w ręce. Razem z Elen czekali na Meredith. Dziewczyna zeszła na dół razem z Emmą.
Meredith miała ubraną turkusową spódnicę z dłuższym tyłem, białą bokserkę i baleriny. Makijaż standardowy : eyeliner, tusz do rzęs i błyszczyk. A włosy rozpuszczone.
- Ale się wystroiłaś! - Elen uśmiechała się do starszej siostry.
Meredith z delikatnym rumieńcem spoglądała na przyjaciółkę, która ją tak wystroiła.
- Mówiła, że wszystkim się będzie podobać! - Emma była z siebie dumna. Uwielbiała modę i makijaż. Zawsze wiedziała co jest na czasie i zawsze wiedziała jak się dobrze ubrać.
- Jak dla mnie to powinnaś ubrać spodnie. - Matt patrzył na córkę, mimo iż uważał, że córka wygląda pięknie wolał by, aby zakryła wszystkie odkryte części ciała.
- Tatko! Proszę. - Meredith poczuła się niezręcznie.
- Dobra, dobra ja nic nie mówię! Chodźmy dziewczyny! - Matthew puścił wszystkie dziewczyny przodem.
- Miłej zabawy. - Emma żegnała się z przyjaciółką.
- A Ty nie jedziesz. Z tego co wiem to we dwie  uwielbiacie ten zespół. - Mężczyzna spojrzał na koleżankę starszej córki.
Meredith w panice spojrzała na przyjaciółkę. Emma również spojrzała na koleżankę, lecz szybko znalazła wytłumaczenie i ze spokojem spojrzała na ojca Meredith.
-Niestety. Rodzice mi nie pozwolili - odpowiedziała, z udawaną złością i rozczarowaniem w głosie. - Mam szlaban!
-Za co?
- Długo by gadać. Po prostu nie mogę i tyle. - Emma szybko skwitowała Matthew`a. Wiedziała, że gdyby dalej ciągnęła temat, prawdopodobnie coś poszło by nie tak i cały sekret wyszedł by na jaw. Od przedszkola była najlepszą przyjaciółką Meredith. Zawsze były razem. Zawsze na wzajem się broniły i zawsze (jak trzeba było) kłamały, aby bronić siebie na wzajem. I tak też było tym razem.
- Będę robiła zdjęcia i opowiem Ci wszystko co się działo na koncercie. - Meredith podeszła do przyjaciółki i mocno ją uścisnęła. Kochała ją jak drugą siostrę, była jej wdzięczna za te kłamstwo. Mocno ją tuląc wyszeptała jej tylko do ucha " Dziękuję".


***
Wiem, że post jest strasznie krótki, ale nie chcę was zamęczać, długimi postami. Mam nadzieję, że tyle ( na razie ) wam wystarczy. Przepraszam też, że tak długo trzeba czekać na nowy rozdział. To również nie zależy ode mnie. Szkoła i te sprawy. Mam nadzieje, że kolejny post pojawi się szybciej. :)

czwartek, 20 lutego 2014

Prolog.

Meredith siedziała na trawie. Przed nią ustawiona była mała sztaluga. Wpatrywała się w ogródek za domem. Co chwila marząc na płótnie kolejne linie. Dookoła niej walały się pędzle, farby, szmatki. Wszystko co było potrzebne jej do szczęścia. W słuchawkach usłyszała znajomy głos lidera One Republic. Uwielbiała ten zespół, tak samo jak Imagine Dragons. Uniosła głowę i spojrzała na słońce. Delikatnie przypiekało ją w policzki. To dziwne biorąc pod uwagę, że dopiero co zaczęła się wiosna. Odłożyła na chwilę pędzel i położyła się na trawę, kierując twarz w stronę słońca. Zastanawiała się  skąd wytrzasnąć pieniądze na bilet na koncert jej ulubionego zespołu. Za dwa miesiące One Republic daje koncert w Londynie. A jej tam nie będzie! Nie chciała iść z tym do ojca. Harował jak głupi, żeby zaspokoić zachcianki dwóch córek, nie chciała prosić go jeszcze o to. W pracy za dużo pieniędzy nie dostaje, a obrazów nikt nie chce kupować. Załamana i zrezygnowana, podniosła się z ziemi. Cały sprzęt zostawiła na podwórku, a sama poszła do domu. Weszła do salonu i ściągnęła słuchawki. To był błąd! Hip-hop-owa muzyka dudniła z głośników wprost na jej młodszą siostrę, która niczym nie wzruszona, tańczyła swój nowy układ, którego nauczyła się wczoraj w szkole tanecznej. Meredith szybko podbiegła do odtwarzacza i wyłączyła muzykę.
 - Ej!! Co robisz?! - Elen oburzona patrzyła w stronę starszej siostry.
 - Ogłuchniesz w końcu - odparła dziewczyna, próbując odzyskać słuch.
Dziewczynka mruknęła niezadowolona i ruszyła w stronę kuchni. Meredith ruszyła za nią.
 - Chcesz coś jeść? - zapytała patrząc w stronę siostrzyczki siedzącej na blacie.
Elen w odpowiedzi kiwnęła głową. Meredith podeszła do lodówki i wyjęła masło, szynkę, ser i sok pomarańczowy. Podeszła do blatu, wyciągnęła chleb i nuż, po czym wzięła się za robienie kanapek. Elen wzięła talerz i zaczęła układać kanapki. Gdy kanapki były zrobione, obie usiadły przy stole i zaczęły jeść. Po chwili usłyszały otwierające się drzwi wejściowe.
 - Wróciłem! - głos Matthew`a rozbrzmiał po całym domu. Ich ojciec miał bardzo donośny głos, dlatego, żadna z nich nie lubiła jak krzyczał.
 - Jesteśmy w kuchni! - Elen odkrzyknęła ojcu.
Mężczyzna wszedł do kuchni. Podszedł do dziewczyn i ucałował je w czoło na powitanie. Podszedł do blatu i zrzucił z ramienia teczkę na szkice. Jako architekt nigdy się z nią nie rozstawał, nawet jeśli miał tam niedokończone rysunki. Zrzucił z ramion marynarkę i powiesił ją na krześle. Meredith przyglądała się ojcu. Był w białej koszuli, pod krawatem. Podwinięte rękawy. Rozczochrane włosy i kilku dniowy zarost. Musiała to przyznać. Jej ojciec jest piekielnie przystojny. Do tej pory nie mogła zrozumieć dlaczego ojciec nie znalazł sobie innej kobiety. Matka zostawiła ich gdy Elen była jeszcze malutka. Już dawno powinien sobie kogoś znaleźć.
 - Tatko kiedy idziesz na jakąś randkę w końcu? - Meredith spojrzała wyczekująco na ojca.
 - A daj ty mi dziewczyno święty spokój, dobrze? Po co mi jakaś larwa w domu? - mruknął do córki, spoglądając na listę rysunków, którą musi wykonać do końca miesiąca.
 - Tylko nie larwa! - Elen poruszyła się na krześle i wymierzyła w Matta palcem.
Mężczyzna spojrzał na córki, przewrócił oczami i usiadł przy stole, odstawiając kalendarz.
 - Dziewczyny wyjaśnijmy sobie jedno. Nie szukam, nie chcę i nie będę miał żadnej kobiety. - spojrzał na córki stanowczo. - Nie próbujcie mnie swatać, bo nic z tego nie wyjdzie. Nie będę w stanie zaufać, żadnej innej kobiecie. Przynajmniej na razie.
 - A kiedy jak skończysz sześćdziesiąt lat? - Meredith mruknęła pod nosem niezadowolona. Ojciec powinien spojrzeć na całą sytuację z innej perspektywy. Jak musi się czuć Elen? Prawie całe życie nie miała matki. Ojciec powinien znaleźć jakąś kobietę, która pokazała by jej co to jest matczyna miłość.
Matt wstał od stołu i ruszył w kierunku salonu.
 - Dajcie mi spokój - mruknął i wyszedł z kuchni.
 - Znajdź se w końcu kobietę, żeby Ci skarpetki prała, bo ja od dzisiaj już tego robić nie będę! - Meredith przechyliła się na krześle i krzyknęła za ojcem. Nie doczekała się odpowiedzi. Spojrzała na siostrę i obie wybuchły śmiechem.

Wieczorem Meredith siedziała wraz z młodszą siostrą w salonie. Był piątkowy wieczór. Dziewczyna nie miała za dużo znajomych, a jej najlepsza przyjaciółka musiała siedzieć dziś na spotkaniu rodzinnym, w jakieś mieścinie 150 kilometrów od Londynu. Obie oglądały " Once upon a time " . Ojciec siedział w swoim gabinecie i pracował. Odkąd podpisał jakiś spory kontrakt widują się z nim tylko jak wychodzi do pracy i jak z niej wraca. Po powrocie z pracy od razu zaszywa się w gabinecie i przesiaduje w nim do późnej nocy. Po odejściu mamy całkowicie odsunął się od życia towarzyskiego. Stracił pełne zaufanie to wszystkich. Nie chciał znaleźć innej kobiety, bo prawdopodobnie bał się kolejnego zawodu. Meredith również nie chciała, aby ojciec cierpiał, ale jej zdaniem powinien znaleźć jakąś nawet koleżankę, która w trudnych sytuacjach wspierała go, albo czasami gdzieś go wyciągnęła. Z zamyśleń wyrwał ją odgłos otwieranych drzwi. Ojciec wyszedł z gabinetu, pewnie idzie do kuchni po jedzenie. Jednak ten podszedł do nich i usiał na fotelu. W rękach trzymał jakieś bilety.
 - Dziewczynki słuchajcie. Wiem, że ostatnio rzadko kiedy się widujemy, nie rozmawiamy i w ogóle. - zrobił krótką pauzę. Meredith słyszała w jego głosie smutek i ból. Zrobiło się jej go szkoda. Ojciec starał się jak mógł, żeby zapewnić im odpowiedni byt, a ona go obwinia za to, że nie szuka sobie kobiety. Dziewczyna skarciła się w myślach za to, że była tak nie czuła w stosunku do ojca. Nawet jeśli nie powiedziała mu tego w twarz.
 - Tatko, my wiemy. Masz dużo pracy. - Elen spojrzała na ojca. Dziewczynka również musiała usłyszeć ból w głosie ojca. Meredith wiedziała, że siostra mimo iż ma dopiero jedenaście lat, doskonale rozumie życie, jest zdecydowanie dojrzalsza jak na swój wiek. Elen podeszła do ojca i usiadła mu na kolanach. Ten pocałował córkę w czoło i mocno przytulił.
Meredith  ścisnęło za serce. Bardzo kochała swojego ojca i siostrę. Oczy zaszły jej łzami. Szybko podeszła do nich, klękła przy fotelu i wtuliła się ojcu w pierś. On odwzajemnił jej uścisk. Po dłuższej chwili wszyscy poodklejali się od siebie, z wielkimi uśmiechami na twarzy. Tylko tyle było im potrzeba. Na razie.
 - Mam tu coś dla was. A w szczególności dla Ciebie Meredith. - Matthew zaczął obracać w palcach bilety. - Chciał bym, żebyś w końcu gdzieś wyszła, coś porobiła razem z siostrą. Wiem, że Elen nie ma żadnego ulubionego zespołu, a przynajmniej nie jakiegoś co miałby koncert w najbliższym czasie. Dlatego kupiłem Ci bilety VIP-owskie, z wejściem za kulisy i spotkaniem z członkami zespołu One Direction.
Meredith spojrzała na ojca. Wytrzeszczyła oczy i otworzyła buzię.
 - Wiem, że to żadna rekompensata za to, że nie poświęcam wam czasu, ale przynajmniej tak na chwilę się wyrwiecie z domu. Tu dla ciebie, a tu dla ciebie - Matt porozdawał córkom bilety.
Meredith patrzyła na VIP-owski bilet i ściskała go w rękach. Podniosła wzrok na Elen. Dziewczynka zagryzała wargi, żeby nie zacząć się śmiać, oczy zaszły jej łzami. Dziewczyna spojrzała na ojca, nie mogła powiedzieć ani słowa. W ramach podziękowania mocno go przytuliła.
 - Dobra dziewczynki ja idę. Muszę dokończyć jeszcze dwa rysunki do końca tygodnia. - powiedziawszy to ruszył w stronę swojego gabinetu i po chwili zamknął za sobą drzwi.
W tym samym momencie Elen upadła na ziemie i z przerażającym śmiechem zaczęła się po niej tarzać. Meredith wciąż wpatrywała się w bilet. One Direction. One Direction. One Direction! Jakim cudem ojciec mógł się tak pomylić! Ona nawet nie zna piosenek tego zespołu! To miało być One Republic a nie One Direction! Dziewczyna spojrzała na siostrę. Mała zwijała się na podłodze ze śmiechu, buzię miała zalaną łzami, ściskała się mocno za brzuch.
 - Nie śmiej się tak bo ty też tam idziesz - warknęła dziewczyna do młodszej siostrzyczki.
Odpowiedz usłyszała dopiero po kilku minutach. gdy dziewczynka się uspokoiła usiadła na podłodze.
 - Ale ja mam powód, żeby tam iść - mruknęła zadowolona.
 - Jaki? - zaciekawiona spojrzała na siostrę.
 - A taki, że puste laleczki z mojej klasy szaleją za tymi gostkami. Pójdę tam, pozbieram autografy i posprzedaję.
Meredith spojrzała na siostrę. Nie możliwe, że pomogła wychować ojcu, takiego przebiegłego człowieka.
 - Jest jeden plus. One Direction ma koncert dwa tygodnie wcześniej niż One Republic. Jeśli tylko zdobędę kasę na bilet, może dam radę być na dwóch.
 - To sprzedaj ten bilet. Na pewno jakaś szurnięta fanka zechce go kupić. - Elen wstała i ruszyła w stronę kuchni. Od śmiechu zaschło jej w gardle. Meredith ruszyła za siostrą.
 - Nie mogę, musimy iść na ten koncert i strzelić przynajmniej jedną fotkę, z jakimś z tych kolesi. Jak tatko się dowie, że pomylił zespoły będzie wściekły na siebie. Nie możemy mu pokazać jak straszliwy błąd popełnił. - Meredith wzięła szklankę soku, którą podała jej siostra i upiła łyk. - Zresztą, zawsze może się okazać, że zespół nie jest wcale taki zły.
- Uwierz mi, jest! - Elen mruknęła do siostry i odłożyła szklankę. - Poza tym ja tam idę tylko z jednym celem. Zdobyć autografy i je sprzedać.
Meredith odprowadziła siostrę wzrokiem, gdy ta wychodziła z kuchni. stała jeszcze chwilę w kuchni oparta o blat i rozmyślała. Trudno, tatko chciał dobrze. Poza tym ma teraz dużo na głowie, miał prawo pomylić nazwy zespołów. Zobaczy się. Może będzie nawet ciekawie.
Meredith odstawiła szklankę i ruszyła za siostrą do salonu na ich wspólny maraton filmowy.